Stałe łącze w 2018 roku jest czymś naturalnym i, zdawać by się mogło, wszędzie dostępnym. Niestety, wciąż nie wszyscy mogą się cieszyć – z różnych powodów – „stałką” pod swoimi strzechami. Naprzeciw takim osobom wychodzi sieć komórkowa T-Mobile, która zapewnia nas w reklamach, że jej Internet Domowy jest ofertą godną zastąpienia „miedzianego” łącza w naszym domu. Czy tak jest w rzeczywistości? To właśnie sobie dziś sprawdzimy.

Kolejny nielimitowany interenet mobilny

Trzeba na wstępie zauważyć, iż nielimitowanych ofert internetu mobilnego jest na naszym rodzimym podwórku mnóstwo, mimo to zawsze koniec końców na róży pojawiają się łyżki dziegciu… czy jakoś tak. Internet, który miał być nielimitowany, oczywiście taki jest, ale po kilkudziesięciu (czy nawet kilkuset gigabajtach), operator raczy nas „lekiem”, czyli ogranicza prędkość pobierania i wysyłania do 10 megabitów na sekundę w najlepszych ofertach, albo nawet 16 kilobitów na sekundę (!) w najtańszych. Tutaj oferta T-Mobile wydaje się być inna. W sieci nie udało mi się znaleźć ani jednej osoby której T-Mobile by „przykręciło kurek”… poza jedną, jednak IP tej osoby wskazywało na konkurencyjną sieć. Ocenę wiarygodności pozostawiam każdemu do indywidualnej oceny.

Dobre dobrego początki?

W różowy Internet Domowy zaopatrzyliśmy się drogą oficjalną, to znaczy przez jeden z salonów operatora. Byłoby kretyństwem ze strony sieci przycinać łącze testowane przez dziennikarzy więc nie zdradzaliśmy celu zakupu nowej aktywacji. Pani w salonie poinformowała, że w deklarowanej lokalizacji działać będzie jedynie wersja 20Mb/s i zaproponowała tę właśnie ofertę – w przyzwoitej cenie 45zł miesięcznie. Wolałem jednak za dziesięć złotych więcej łącze o prędkości 60Mb/s i z taką umową wyszedłem z salonu.

Routerowa niespodzianka…

Na dzień dobry dostałem od T-Mobile „po twarzy” typowo operatorską zagrywką – nie upewniłem się czy sprzęt, który dostaję od operatora jest tym, o którym czytałem w sieci. No i nie jest. Od operatora otrzymałem router Huawei B525s-23a z którego, w stosunku do wersji sklepowej, wyparowały porty USB oraz RJ11. Nie podłączymy sobie więc drukarki ani telefonu celem skorzystania z usług VoIP. Duża przestroga – operatorzy wciąż „ulepszają” oferowany przez siebie sprzęt, a ja z obu gniazd miałem zamiar skorzystać.

Działa to całkiem sprawnie.

Już w dniu, kiedy podpisałem umowę Internet działał. Zgodnie z obietnicą konsultantki T-Mobile osiągane prędkości nie przekraczały 20Mb/s, zbliżając się tylko do tej wartości. Oczywiście, w nocy pełna prędkość łącza była całkowicie realna, w dzień spadała o kilka megabitów. Co ciekawe, telefon z kartą do usług głosowych w tym samym miejscu osiągał znacznie lepsze przepustowości – rzędu 30Mb/s. Po gruntownym zbadaniu sprawy ustaliłem, że karta SIM w ofercie Internet Domowy jest prawdopodobnie specjalnie skonfigurowaną kartą M2M i operator ograniczył użycie jednego pasma. Sprytne! Dzięki temu, sieć mniej „oberwie” od nowych klientów nielimitowanej w końcu usługi. W moim przypadku router był w stanie połączyć się jedynie z BTS’em pracującym w paśmie 1800MHz, a do osiągnięcia 60Mb/s operator założył użycie agregacji pasm, czyli dwóch lub więcej częstotliwości jednocześnie, przy czym prawdopodobnie większa część transmisji odbywać się będzie po najwyższym dostępnym paśmie (z uwagi na większą teoretyczną przepustowość). Nasz Huawei potrafi agregować dwa pasma jednocześnie.


Z Internetu korzystałem więc z prędkością 20Mb/s, co i tak jest niezłym wynikiem, a przecież w salonie uprzedzono mnie, że to maks na co mogę liczyć. Jednak po tygodniu jeden ze speedtestów znacznie przekroczył 30Mb/s co skłoniło mnie do dalszych testów – na jednym z serwerów osiągnąłem blisko 60Mb/s! Okazało się, iż operator uruchomił nowe pasmo na którejś z pobliskich stacji bazowych (Cell-ID nie figuruje jeszcze na mapie BTSearch) i dzięki temu mogłem się cieszyć Internetem z pełną prędkością, a nawet ciut więcej! Wiatr we włosach!
Internetu używałem dokładnie 29 dni w sposób normalny, tj. podmieniłem używanego na co dzień Libeboxa na router T-Mobile i bacznie obserwowałem jak łącze się będzie sprawować po podłączeniu kilku komputerów, konsol i telewizorów. Postanowiłem pobrać kilka gier z PlayStation Network (w tym jedną o wadze 29GB) i T-Mobile nie spłatało mi żadnego psikusa. Również granie online nie odbiegało niczym od rozgrywki prowadzonej przez łącze ADSL.

Internet Domowy, ale mobilny – łącze do domu?

Ogólnie rzecz ujmując, w ciągu prawie miesiąca testów używałem łącza do przeglądania stron WWW, oglądania flmów na YouTube i Showmax, słuchania muzyki z Deezera, pobierania gier z PSN i Steama. Wszystkiemu T-Mobile podołało a licznik transferu zatrzymał się na około 300 gigabajtach. Internet nawet pod koniec miesiąca nie zwolnił, a wyniki powyżej 50 Mb/s były osiągalne.
Nie ma jednak róży bez kolców. W usłudze dla klienta indywidualnego nie ma możliwości uzyskania zewnętrznego, publicznego IP. Nie ma zatem mowy o dostępie do domowego serwera plików z sieci publicznej, hostem gry w większości tytułów także nie zostaniemy. Trzeba mieć na uwadze także fakt, że to, iż T-Mobile nie przycina prędkości teraz nie znaczy, że nigdy tego nie będzie robić – zapis FUP oczywiście znajduje się w regulaminie. W związku z powyższym, na minus usługi zaliczyć musimy także długą, bo aż 24 miesięczną umowę.

Podsumowując, uważam, iż oferta jest dobrze skonstruowana pod kątem typowego użytkownika i dla niego będzie w sam raz. Dobrego łącza kablowego bym na omawianą usługę nie zamienił, ale już użytkownicy słabych łącz ADSL osiągających przepustowości rzędu jednego czy dwóch megabitów na sekundę powinni wziąć różową ofertę pod uwagę. Uważam również, iż nie ma w tej chwili lepszej oferty internetu mobilnego do zastosowań domowych, nawet teraz, gdy T-Mobile podniosło ceny do 49zł za opcję 20Mb/s i 59zł za 60Mb/s. Nie wszystkim polecam, ale nikomu nie odradzam.